Bobbie przebył na piechotę ponad 4 000 kilometrów, aby po zaginięciu wrócić do swojej rodziny. Był urodzonym w 1921 roku mieszańcem owczarka szkockiego krótkowłosego i owczarka angielskiego. Należał do rodziny Brazier, z którą mieszkał w amerykańskim mieście Silverton w stanie Oregon (zachodnie wybrzeże USA). Żył jedynie sześć lat. O jego niesamowitym powrocie do domu w latach 20. XX wieku usłyszały całe Stany Zjednoczone. Poznaj jego niezwykłą historię.
Rodzinne odwiedziny wschodniego wybrzeża
W sierpniu 1923 roku, gdy Bobbie miał 2 lata, Frank i Elizabeth Brazier wraz z córkami Leoną i Novvą oraz Bobbiem wybrali się samochodem w daleką podróż do oddalonego według współczesnych map o niecałe 3 700 km na wschód (ok. 2 300 mil) Wolcott w stanie Indiana (zdjęcie 1). Chcieli odwiedzić swoich krewnych. Frank i Elizabeth niegdyś sami zamieszkiwali właśnie w Wolcott, które było dość młodym miastem – urząd pocztowy uruchomiono tam zaledwie 62 lata wcześniej.
To niewielkie miasteczko istnieje do dziś. Według spisu ludności, w 2010 r. [1] zamieszkiwały je 272 rodziny, istniało tam 385 gospodarstw domowych, a liczba ludności wynosiła 1 001 osób. Dla porównania, na warszawskim Wilanowie w 2014 roku zameldowanych było ok. 10 000 osób.[2] Silverton w Oregonie było natomiast większym miastem i w 2010 roku spisano 9 222 jego mieszkańców.[3]
Frank i Elizabeth wraz z dziećmi oraz Bobbiem podróżowali swoim samochodem marki Overland Red Bird (zdjęcie 2). Podczas jazdy Bobbie przebywał na pokrywie zamontowanego z tyłu pojazdu bagażu lub na stopniu pod drzwiami.
Zaginięcie Bobbiego
Podczas pierwszego postoju w stanie Indiana, niedaleko celu podróży rodziny Brazier, podczas tankowania samochodu Bobbie został zaatakowany i odgoniony od swojej rodziny przez trzy psy. Frank i Elizabeth nie szukali go od razu, jako że byli przekonani, że Bobbie bez kłopotu sobie poradzi oraz trafi za nimi do domu, w którym nocowali przed dalszą drogą. Gdy to się nie stało, para rozpoczęła poszukiwania oraz ogłosiła zaginięcie psa w lokalnej gazecie. Poprosiła, aby w przypadku jego pojawienia się zatrzymać go, aby odebrali go w drodze powrotnej do Silverton. Następnie wyruszyli w dalszą drogę do celu swej podróży.
Po rozpoczęciu drogi powrotnej z Wolcott do Silverton rodzina przekonała się, że Bobbie nie pojawił się w miejscu, w którym zaginął. Frank i Elizabeth bardzo liczyli na to, że ich pies jednak będzie tam na nich czekał. Załamani ruszyli dalej, prosząc mieszkańców o odesłanie Bobbiego koleją do Silverton, gdyby jednak pojawił się z powrotem w tej okolicy.
Pół roku później – niezwykły powrót Bobbiego
W lutym 1924 roku, a zatem 6 miesięcy po wyjeździe samochodem do Wolcott, córka Elizabeth z pierwszego małżeństwa – Nova Baumgarten – spacerując ze swoim przyjacielem rozpoznała Bobbiego na ulicy w Silverton. Zawołany po imieniu Bobbie natychmiast przybiegł do Novy i wskoczył na nią z radości. Pies był wychudzony, sierść miał w kołtunach, a jego pazury były prawie całkowicie wytarte. Nova niezwłocznie zabrała Bobbiego do swojej matki, a dokładnie do restauracji, którą prowadziła rodzina Brazier, a następnie do domu, gdzie Bobbie miał spać nieustannie przez kolejne 3 dni.
Wystarczyła jedna noc, aby Bobbie stał się sensacją. Po tygodniu o Bobbiem pisały gazety ogólnokrajowe.
Historia półrocznej wędrówki
Dzięki rozpowszechnieniu w gazetach wieści o historii Bobbiego, do mediów zaczęły pisać listy osoby, które Bobbie spotkał podczas swojej wędrówki do domu. Wiarygodność tych osób dało się zweryfikować dzięki charakterystycznym cechom wyglądu Bobbiego, które te były w stanie wymienić. Towarzystwo Pomocy Zwierzętom z Portland dzięki tym informacjom, ku własnemu zaskoczeniu, było w stanie zrekonstruować z dość dużą dokładnością całą trasę, którą przebył Bobbie.
Bobbie przeszedł ok. 4 020 kilometrów (źródła podają od 2 400 do 2 800 mil) przez tzw. Wielkie Równiny, pustynie i góry. Jednego dnia pokonywał dystans ok. 23 kilometrów. Jego podróż przebiegała przez miesiące zimowe, stając się tym bardziej trudną. Musiał walczyć z głodem, trudnym terenem, dzikimi zwierzętami i wszelkimi innymi przeciwnościami losu, nie tracąc jednak zapału do powrotu do swojej rodziny.
Ogromne uznanie
Za swoje zasługi Bobbie otrzymywał listy z całego świata, a ludzie zwracali się do niego per „Pies cud Bobbie”. Otrzymał medale, klucze do miasta czy wysadzane szlachetnymi kamieniami obrożę oraz szelki (zdjęcie 3). Był gościem honorowym targów mieszkaniowych organizowanych w Portland, gdzie odwiedziło go ok. 40 000 osób. Otrzymał tam z rąk budowniczego domów JW McFaddena stworzony na swoją miarę domek parterowy (zdjęcie 4). Wręczenie nastąpiło podczas specjalnie na tę okazję przygotowanej ceremonii. Do tego czasu prezentu pilnował oddelegowany do tego zadania policjant.
Informacje o Bobbym pojawiały się w książkach, a on sam wystąpił nawet w filmie „The Call of the West” (tłum. z ang. „Zew zachodu”), grając w nim samego siebie.
Media nie milkną – Bobbie ojcem!
Dnia 17 kwietnia 1925 roku media obiegła wiadomość o tym, że Bobbie został ojcem. Jak na „psa – cud” przystało nie była to jednak zwykła historia, gdyż Bobbie był ojcem miotu aż 16. szczeniąt, samych samców!
Przedwczesne pożegnanie
Mając zaledwie 6 lat, w 1927 roku Bobbie odszedł. Według weterynarzy, na ogólne zmęczenie jego organizmu decydujący wpływ miała jego wyczerpująca wędrówka. Bobbiego pochowano z wszelkimi honorami na cmentarzu dla zwierząt, należącym do portlandzkiego Towarzystwa Pomocy Zwierzętom. Cmentarz ten, założony w 1918 roku, istnieje do dziś.
Mowę pożegnalną wygłosił sam burmistrz Portland George Baker, a na pogrzeb przybyły setki osób. Pies Rin Tin Tin – jeden z pierwszych i najsłynniejszych psów występujących w filmach – podczas pogrzebu Bobbiego złożył wieniec na jego grobie.
Pamięć o Bobbiem przetrwała do dziś
W 1932 roku, a zatem pięć lat po śmierci Bobbiego, zorganizowano w Silverton pierwszą Psią Paradę. Została ona przeprowadzona ku pamięci Bobbiego. Parada odbywa się w Silverton dorocznie po dziś dzień, w każdą trzecią sobotę maja. Możesz odwiedzić stronę tego wydarzenia (angielski wymagany).